środa, 30 marca 2016

Receptury Babci Agafii, Tradycyjny Szampon Syberyjski 1 - wzmacniający.

8 komentarzy:
Odkąd zostałam włosomaniaczką, chciałam przetestować rosyjskie szampony. Wiedziałam jednak, że te bez SLS/SLeS nie będą w stanie domyć moich włosów. Gdy tylko dowiedziałam się, że wyszły nowe wersje z SLeS - musiałam skusić się na zakup. Wybrałam wersję wzmacniającą, bo jeszcze jakiś czas temu borykałam się z wypadaniem. Zapraszam na recenzję!



Opis producenta:


Skład:

Zapach:
Paskudny! Nie mam pojęcia czym to "pachnie", ale strasznie mnie odpycha.

Konsystencja:
Taka jakby trochę żelowa.. I ten czerwony kolor, jakoś mnie zdziwił.

Cena:
Granice 10-15zł.

Dostępność:
Drogerie internetowe.

Moja opinia:
Ten produkt eh.. Żałuję, że ma tak wielką pojemność (550ml), bo zużywanie tego bubla zajmie mi wieczność. Ucieszyłam się, gdy wyszła wersja z SLeS, myślałam,że w końcu znajdę jakiś nie-drogeryjny szampon, który nie tylko umyję mi włosy, ale także zadziała jakoś na mój skalp. "Nadzieja umiera ostatnia.." - w tym wypadku chyba już umarła. Szampon jest tragiczny! Po pierwsze, zapach, o którym już wspomniałam.. Jest ohydny. Strasznie mi nie odpowiada, wręcz mnie odpycha.. Jasne, jest to kwestia gustu, ale był to pierwszy szczegół, który od razu mi nie odpowiadał. Po drugie, szampon okropnie plącze włosy. Szczerze? Jeszcze nie spotkałam produktu, który aż tak by plątał włosy ;o. Trzeba nałożyć później konkretną odżywkę, bo taka "lekka" codzienna odżywka sobie z tym splątaniem nie poradzi. Dodam, że ja staram się myć włosy delikatnie, nie szoruję ich jakoś mocno i myję tylko skalp, nie włosy na długości. Po trzecie i najważniejsze.. Szampon, owszem, umyje mi włosy i zaraz po umyciu są świeże.. Ale co z tego, skoro po 4/5h nadają się znowu do mycia? Nienawidzę uczucia, gdy umyję włosy, a one za moment znowu są nieświeże.. Dodatkowo, mam wrażenie, że produkt przesusza mi włosy, bo te przy samym skalpie, są takie sztywne i nieprzyjemne w dotyku. Ogólnie - baardzo zawiodłam się na tym szamponie i niestety, dalej będę musiała zostać przy drogeryjnych szamponach. Nie mam pojęcia jak wypada ta wersja bez SLeS, ale tej na pewno nie polecam. 

czwartek, 24 marca 2016

Bania Agafii, Masujący peeling do ciała: 5 olejków.

3 komentarze:
Zawsze uzywałam drogeryjnych peelingów do ciała. Moja skóra jest gruba, potrzebuję częstego i porządnego zdzierania naskorka. Podczas składania zamówienia na jednej ze stron internetowych wrzucilam do koszyka masujący peeling Bani Agafii. Zapraszam do czytania recenzji na jego temat.



Opis producenta:


Skład:

Zapach:
Bardzo delikatnie czuć zapach maliny, ale przytłacza go dziwny słodki zapach, nic specjalnego.

Konsystencja:
Dziwna konsystencja "galaretki". Drobinki są dosyć male, bałam się, że będą słabo ścierać.

Cena:
Okolice 5-8zł.

Dostępność:
Na pewno drogerie internetowe, stacjonarnie nie widzoalam.

Moja opinia:
Peelingu użyłam juz dobrych kilka razy, wiadomo - opakowanie 100ml nie starcza na wieki. Mimo to, uwazam, ze produkt jest wydajny. Gdy pierwszy raz zobaczyłam konsystencje "galaretki" - średnio mi się to spodobało. Myślałam, że peeling będzie sie nierownomiernie rozkładał na skórze. Nic z tych rzeczy! Produkt bardzo łatwo nanieść na skórę. Niewielka ilość wystarczy do wypeelingowania całego ciała, przynajmniej w porównaniu do innych peelingów, których wcześniej uzywałam. Produkt jest genialny! Mimo małych drobinek peeling znakomicie złuszcza naskórek. Przez długi czas można masować skórę. Po użyciu peelingu skóra jest idealnie gładka i przyjemna w dotyku, naprawdę! Dodatkowo, czuję to przez następnie kilka myć. Skóra nie jest ani trochę przesuszona czy podrażniona - wręcz przeciwnie, delikatnie nawilżona. Gdy używam tego peelingu, nie odczuwam potrzeby tak częstego zdzierania naskórka. Nie spodziewałabym się, że peeling do ciała może mnie tak zaskonczyć. Myślałam, że e tam peeling to peeling, złuszcza i tyle. A tutaj zero podrażnienia i jeszcze nawilżenie, gładkość - cudo! Na pewno będę próbować innych peelingów tej marki, chociaż pobić działaniem ten masujący, będzie ciężko. :)

poniedziałek, 21 marca 2016

Pielęgnacja włosow #3/2016 - Domowa maska drożdżowa.

5 komentarzy:
Dzis pierwszy dzien wiosny i nie wiem jak u was, ale u mnie pogoda typowo wiosenna :) Piękne słońce, niebo bez chmur, aż chce się żyć i działać! Ale nie o pogodzie chciałabym dziś pisać.. Kilka dni temu po raz drugi w życiu postanowiłam zrobić domową maseczkę na włosy. Średnio lubię się w to bawić, ale z racji tego, że nadal nie mogę olejować włosów, szukam sposobow na odpowiednią pielęgnację. Zobaczcie same czego użyłam :)

Połowę kostki drożdży rozpuścilam w trzech małych łyżeczkach przegotowanej wody. Myślałam, że będzie to zbyt mało, ale konsystencja była dość lejąca. Rozpuściłam około łyżkę masła shea i dodałam je do drożdży. Następnie "na oko" dodałam trochę żelu aloesowego, myślę, że też była to wielkość jednej łyżki. Na koniec odrobinę odżywki z Schaumy, naprawdę odrobinę, bo ostatecznie została zdenkowana. Całość wyszła dość lejąca, ale słyszałam, że gdy maska drożdżowa jest zbyt gęsta, to później strasznie ciężko ją zmyć. Nałożyłam wszystko na mokre włosy i trzymalam pod czepkiem ok. 30-40min. Niestety maska mi okropnie spływała z włosów, co strasznie mnie irytowało.

Po określonym wyżej czasie umyłam włosy dwukrotnie ostatnio moim ulubionym szamponem z Dove. Przy zmywaniu włosy były strasznie szortskie i sztywne. Dopiero po nałożeniu odżywki z tej samej serii, co szampon, włosy nabrały miękkości. Odżywkę potrzymałam na włosach około 3minuty. Gdy włosy podeschly użyłam serum Biovax, jest niesamowicie wydajne, nie mogę go wykończyć!


Efekt? Hm.. Na zdjęciu włosy wyglądają dość ładnie, na żywo w sumie też wyglądały dobrze, były miłe w dotyku, niespuszone. Jedyne co mi przeszkadzało - cały dzień czułam zapach drożdży:/ Moje włosy bardzo utrzymują zapachy i mimo, że później nałożyłam ładnie pachnącą odżywkę, to drożdże ciągle przebijały. Dodatkowo, zdziwiło mnie to, co stalo się pod koniec dnia. Końcówki włosów wyglądały okropnie, były strasznie suche, dosłownie siano. A w dotyku? Coś strasznego, szorstkie, nieprzyjemne, jakbym je zakatowała prostownicą ;o. To było coś okropnego, nigdy nie miałam takich efektów. Niestety nie zrobiłam już zdjęcia, bo było ciemno. Jednak zniechęciło mnie to, do eksperymentowania z domowymi maseczkami.

czwartek, 17 marca 2016

Buble.

6 komentarzy:
Cześć dziewczyny! :)
Robiłam dziś porządki w kosmetykach, wyrzuciłam mnóstwo pustych opakowań. Jednak oprócz tego, wyrzuciłam także produkty, które nie są jeszcze zdenkowane. Dlaczego? Nie mam komu im oddać, a mi wyrządzają one więcej szkody niż pożytku. Tak - mowa tutaj o bublach. Jeśli jesteście ciekawe co mi się w ostatnim czasie nie sprawdziło, zapraszam do czytania. :)

Ziaja, tonik ogórek.
Mnóstwo dobrych opinii słyszałam o tym toniku, dlatego będąc pewnego razu w aptece skusiłam się na niego. Przez pierwsze kilka dni używania, już mi się nie spodobał. Moim zdaniem tonik, powinien likwidować uczucie ściągniecia, po umyciu twarzy żelem. Natomiast ten powodował, że twarz była ściągnięta jeszcze bardziej. Po okolo tygodniu tonik zaczął niemiłosirnie śmierdzieć. Nie wiem co sie z nim stało, bo data do zużycia była jeszcze daleka.. Jednak, gdy zorientowałam się, że tonik zmienił swój zapach, nie użyłam go już ani razu. Dziś wylądował w koszu i już nigdy u mnie nie zagości.


Evree, odżywczy krem do rąk. 
Tak samo jak w przypadku toniku, skusiłam się na ten krem, bo słyszałam wiele pozytywnych opinii. Dodatkowo, te piękne, różowe opakowanie, które łatwo można znaleźć w torebce, cudo! Moje dłonie nie są ostatnio w najlepszym stanie, dlatego szukałam kremu, który je odżywi i nawilży. Gdy posmarowałam ręce tym kremem.. Coś mnie zaczęło piec, patrze na dłonie, a na nich widnieje pełno czerwonych plamek. Natychmiast pobiegłam zmyć ten krem. Dałam mu "odpocząć" i postanowiłam użyć go ponownie. Tłumaczyłam sobie, że to może zbieg okoliczności, że może coś innego to wywołało. Jednak kolejne posmarowanie dłoni kremem skończyło się tak samo - pieczenie i czerwone plamki. Jest to kolejny kosmetyk firmy Evree, który wyrządza mi "krzywdę". Jeśli kosmetyk nie robi nic, to pół biedy. Najgorzej jest, gdy są po jego używaniu negatywne skutki.. Kolejny produkt tej firmy, który mnie zawiódł. Te kosmetyki chyba są nie dla mnie.


Nacomi, mydło czarne.
Mydło powinno działać jak peeling, a ja długo szukałam naturalnego peelingu enzymatycznego. Gdy na pewnym blogu przeczytałam, że mydło dodatkowo super sobie radzi z zaskórnikami, pomyślałam - to coś dla mnie, muszę to mieć! Pierwsze użycie - zero efektu, nic mi nie złuszczył, skórki jak były tak są. Dodatkowo, następny dzień rano - wysyp poskórych guli. Każdemu kosmetykowi daje drugą szansę, temu także dałam. Jednak on u mnie wcale nie złuszcza naskórka, tylko wysusza skórę i powoduje wysyp niedoskonałości. Szkoda, bo pokładałam wielką nadzieje w tym mydle. :( 


Eveline, 6in1 care&colour.
Nie narzekam na swoje paznokcie. Łatwo jest mi je zapuścić, raczej są dość mocne. Używałam odżywek dla reguły, po prostu uważałam, że im też się coś od życia należy, a nie tylko lakier i zmywacz :P. Jednak przy stosowaniu tego produktu, strasznie ciężko było mi zapuścić paznokcie. Gdy tylko mi lekko odrosły, od razu się łamały. Dodatkowo, odżywka po jednym dniu noszenia, odchodziła płatami. Gdy kładłam ją pod lakier, było to samo, manicure trzymał się jeden dzień. Odstawiłam tą odżywkę, nie używałam żadnej innej i co? I cieszę się długimi paznokciami :)! Pierwszy raz odżywka pogorszyła mi stan paznokci, i szczerze mowiac, nie wiem czy jest sens kupować jakąś nową.


Tea tree, pianka do mycia twarzy.
Kupiłam tą piankę, bo chciałam coś łagodnego do mycia twarzy. Na samą myśl słowa "pianka" przychodzi mi do głowy coś łagodnego i przyjemnego. I chyba dlatego, przy zakupie nie spojrzałam na jej skład.. A szkoda. Pianka zawiera w składzie SLS i SLeS.. Dwa tak silne detergenty w piance do mycia twarzy? Naprawdę? Mi sam SLS potrafi zrobić masakrę i okropny przesusz.. Do mycia buzi preferuję delikatne produkty myjące. SLS niszczy bariere hydrolipidową, co na pewno nie wpływa dobrze na stan skóry. Nie wiem czy mogę zaliczać ten produkt do bubli, bo to po prostu moja glupota i niedoczytanie składu.. Jednak nie wiem, czy produkt z takim składem zadziałałby na kogokolwiek dobrze.


Miałyście któryś z tych produktów? Macie takie samo zdanie, czy moze odmienne? :)

poniedziałek, 7 marca 2016

Ciało + Solutions, Emolientowy krem do twarzy i ciała.

4 komentarze:
Często wspominałam na blogu o tym, że dopadł mnie okropny przesusz skóry. Próbowałam na własną rękę sobie z nim poradzić, jednak ani maść z witaminą A, ani naturalne kosmetyki, ani kremy polecane przez farmaceutów nie pomagały. Po 2 miesiącach wybralam się do lekarza i za jego poleceniem kupiłam krem, o którym będzie dziś mowa. Jest to Emolientowy krem do twarzy i ciała, marki Ciało + Solutions



Opis producenta:


Skład:


Zapach:
Bardzo delikatny, praktycznie niewyczuwalny.

Konsystencja:
Krem jest gęsty, jednak wbrew pozorom nie jest ciężki. Łatwo i przyjemnie rozprowadza się go po twarzy.

Cena:
17-20zł/100ml.

Dostępność:
Apteki.

Moja opinia:
Ten krem to dla mnie absolutny HIT! Moja skóra była w fatalnym stanie. Mialam przesuszoną twarz, okolicę oczu, a także szyje. Skóra się łuszczyła, była podrażniona, a dodatkowo swędziała mnie okropnie, szczególnie w nocy. Po pierwszym zastosowaniu tego kremu, trochę się obawiałam. Bardzo szybko wchłonął się w skórę i bałam się,że będzie za lekki, że będzie to kolejny krem, który nic nie zdziala. Na szczęście się mylilam! Po 3 dniach używania kremu nie miałam ani jednej suchej skórki. Nie byłam w stanie w to uwierzyć. Męczyłam się z suchością i łuszczeniem skóry 2 miesiące, a tu 3 dni i taki efekt? Naprawdę wow. Po dłuższym stosowaniu, krem także niesamowicie wygładził i zmiękczył moją skórę. Była, i jest nadal, taka gładziutka, miękka, miła w dotyku.. Nakładałam ten produkt także w okolice oczu. Nie dość, że skóra w tych okolicach jest nawilżona, to świetnie się napięła i zmarszczki zostały wygładzone. Tak, jak zawsze narzekałam na skórę pod oczami, tak teraz nie mam na co narzekać. Uwielbiam ten krem, taki mały cudotwórca za jedyne 20zł. Naprawdę jestem zaszokowana, jak bardzo ten krem poprawił stan mojej skóry. Nic mnie nie swędzi, nic mi się nie łuszczy, skóra jest gładka, nawilżona, napięta.. CUDO! Ja teraz nie czuję potrzeby kupowania nawet dodatkowego kremu pod oczy, bo żaden nie dał mi takich efektów, jak właśnie ten. Jeżeli macie podobne problemy ze skórą, to nie zastawiajcie się ani chwili dłużej, tylko lećcie do apteki :)